i do pracownika świeżo otwartej ambasady PRL w Canberze, który jej niegrzecznie odpowiedział: „a co Pani myśli? Jakbyśmy zgodzili się na australijskie warunki (wypłata emerytury w dolarach) to robotnik-emeryt z Australii zarabiałby więcej niż polski minister” zagrzmiał chamowaty bojownik o równość klasową i prawa proletariatu na etacie dyplomatołka. Gdyby jednak w tak ordynarny sposób nie pozbył się upierdliwej petentki, która w sprawie dla niej podstawowej przyjechała doń aż z Adelajdy i potraktował ją poważnie mogło by się okazać, że istnieją poważne powody dla których PRL nie może podpisać umowy z Australią a może z Francją. Oczywiście od tego czasu zmieniły się porządki nie tylko w Polsce i w Australii, także te dotyczące wypłat rent i emerytur (w szczególności nie było żadnego „superannuation”), ale kto wie, może było tak że Australia dobrze zadbała o swój PR a nigdy nie zamierzała wypłacać tych emerytur? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Oczywiście moja Mama nigdy żadnej emerytury po Ojcu nie dostała, ale był to dopiero początek czekających ją w PRL i w III RP upokorzeń i rozczarowań...
Komorowski w krainie kangur�w. - Jerzy.63: "Goj z Radomska" - Salon24