środa, 14 września 2011

Wybory, polonia i Polacy czasowo przebywający za granicą

Jaroszyński nie ma zielonego pojęcia, o czym pisze, więc bezmyślnie powtarza mantrę Kwaśniewskiego about "milions and milions" - a chodzi jedynie o kilkanacie tysięcy potencjalnych wyborców w skali całych Stanów Zjednoczonych.

Jednym słowem, chodzi o to, żeby pewna grupa wyborców do wyborów nie poszła. Taką grupą, i to znaczącą, jest Polonia. To jest właśnie kilka lub może nawet kilkanaście milionów głosów, które mogłyby zmienić wyniki wyborów w sposób diametralny.
W takim razie trzeba tę grupę zneutralizować. Do tej pory skutecznym i wypróbowanym sposobem były ograniczenia biurokratyczne (ważny paszport, rejestracja), ale także lokalowe: niewiele punktów wyborczych, takich jak ambasady czy konsulaty, uciążliwość dojazdu, długie kolejki.
via Wybory i Polonia.
zagranica stanowiła 12,80 % głosów w 19-tym okręgu wyborczym i miała 12,80 % wpływu na wybór 19 mandatów poselskich wymienionych poniżej.

W skali państwa Polacy czasowo przebywający za granicą stanowili 9 promili elektoratu. W wyborach 2001 stanowili tylko około 2 promili całego elektoratu. Wiadomo - doszedł Lądek i Dublin.
Ani jeden Polonus nie wziął udziału w głosowaniu.
I żaden nie planuje głosować.
via Żaden Polonus nie chce głosować - Wychodźca: "Nie zagłosował ani jeden Polonus w żadnych wyborach do władz RP" - Salon24.
I was wrong about the Polish prez and Smirks photo op - Democratic Underground
LINKUJMY! - akcja hipertextowa
lazaret