wtorek, 9 września 2008

Problem docenta K.

Problem docenta K. jest moim zdaniem nierozwiązalny, z tego samego powodu, dla którego specjaliści nie mogą się zgodzić, czy panią Cornelię Rau należy hospitalizować czy wypuścić. Pani Rau większą część swojej konferencji prasowej parę tygodni temu poświęciła na przekonywanie obecnych mediów, że jest normalna i na nic nie cierpi, choć każdy laik mógł gołym okiem zobaczyć, że było wręcz przeciwnie, niezależnie od przyjętej definicji normalności.

Analogicznie, docentowi K. prawdopodobnie wydaje się, że wszystko jest w porządku, a on panuje nad sytuacją. Docent niekoniecznie dostrzega natomiast, że niezależnie od tego, czy on nad nią panuje, czy nie, to sama sytuacja, którą sobie własnoręcznie wygenerował na forach Gaz Wyb, jest daleka od normalności.

Na obecnym etapie, docent K. ma w portalu Gaz Wyb swój własny, barokowy świat wirtualny własnej roboty i pomysłu. W tym świecie bryluje, prowadzi wykłady i seminaria, pisze na kilku forach na kilkanaście tematów pod kilkudziesięcioma ksywami naraz, dzieli i rządzi, chwali tych, którzy się z nim zgadzają, udziela rad ex cathedra z każdej dziedziny tym, którzy jeszcze nie wiedzą, kto on taki, strofuje błądzących i zajadle walczy z każdym, kto mu sie ośmieli sprzeciwić. W cyberprzestrzeni, docent jest profesorem zwyczajnym Harvardu, Oxfordu, Cambridge i Sorbony naraz, wybitnym uczonym, wielokrotnym laureatem Nobla. Słowem wszystkim, czym nie jest w realu.

Docent, już wcześniej skłonny do dostrzegania prześladowcy w każdym, kto się z nim nie zgadzał, doznał w 2001 r. poważnego urazu psychicznego, kiedy odmówiono mu posady w australijskim ministerstwie spraw zagranicznych, czyli DFAT. Usiłował zwalczyć odmowną decyzję za pomocą karkołomnej tezy, że DFAT ***musi*** przyjmować do pracy w australijskiej dyplomacji inwalidów psychiatrycznych, bo inaczej łamie ustawodawstwo antydyskryminacyjne.

Trudno powiedzieć, czy docent strzelił w ten sposób samobójczego gola do własnej bramki. W każdym razie, sąd federalny poglądu docenta nie podzielił, orzekając, że powód nie dowiódł dostatecznie przekonywująco, że w tradycyjnie morderczej konkurencji o posady stażystów w DFAT (2500 podań na 25 stanowisk) nie powiodło mu się wyłącznie lub głównie na skutek dyskryminacji na jakimkolwiek gruncie przez pozwanego. Docent utwierdził się w ten sposób w przekonaniu, że australijskie sądy są fundamentalnie niesprawiedliwe albo przekupne, zaś australijscy wrogowie krzywdzą go i bezustannie prześladują za to, że on pochodzi z Polski, ma akcent, nie jest Żydem, etc., etc. Australia jako taka stała się dla docenta po tym doświadczeniu piekłem, odpowiedzialnym za wszystkie jego życiowe niepowodzenia. Docent robi co może, by się na Australii odegrać. Australia jest głównym nieprzyjacielem i Wielkim Szatanem docenta K., zaraz potem idą Żydzi, prez. Bush, wielkie korporacje, admin bloga "Racjonalista" w Polsce, który nie uważa docenta za racjonalnego, oraz każdy, kto się z docentem w jakikolwiek sposób nie zgadza.

Tropienie ksyw docenta przekracza możliwości amatorów, ze względu na fantastyczne ilości czasu, jakich by takie przedsięwzięcie wymagało. Docent jest byłym informatykiem z epoki tranzystora łupanego, i posiada z tamtych czasów wystarczajacą wiedzę, by się klonować na forum ile razy mu się spodoba. Docent bywa na forach GW z taką częstotliwością, że osobiście wątpię, czy starcza mu jeszcze czasu na cokolwiek innego. 55-letni docent jest zapewne rencistą, być może dorabiającym sobie gdzieś zleceniami i krótkoterminowymi fuchami, ponieważ pojawia się na forach wiele razy dziennie, o każdej porze dnia i nocy, co raczej wyklucza regularne zajęcie na etacie.

Obruszać się na docenta, że pieprzy bzdury, to tak, jak mieć pretensje do gościa, któremu tramwaj obciąl nogę, że kuleje. Docent po prostu inaczej nie może - chęci w to równanie nie wchodzą. Nie uważam, by należało podejmować jakieś akcje. Po pierwsze to niehumanitarne. Po drugie, w porównaniu ze stanem sprzed kilku miesięcy, docent coraz częściej polemizuje sam ze sobą, rozpada się na coraz więcej osobowości. Myślę, że bierze jakieś leki, ale nieregularnie, bo można łatwo zauważyć, kiedy zapomniał ich wziąć - fontanny docentowego dowcipu i pogardy dla innych biją wtedy szczególnie wysoko. Jakakolwiek interwencja z zewnątrz wydaje mi się zbędna - niezadługo, docent K. będzie całkowicie pochłonięty polemiką pomiędzy różnymi swoimi wcieleniami, bez potrzeby używania do tej debaty komputera ani utrzymywania kontaktu ze światem zewnętrznym.

Autor: starywiarus
Data: 30.06.05, 14:05


The nature should be allowed to take its course.

Problem docenta K. - Google Search

PROBLEM DOCENTA K. - Salonowiec

PROBLEM DOCENTA K.

zwykly wywiad gospodarczy