Obecnie wygląda to tak Tag: nominowani - Panna Wodzianna: "Wodzianna Trophy" - Salon24
Z rzeczonej listy weźmy na warsztat 131 turę nominacji
Lista blogerów zbanowanych przez Pannę Wodziannę - Panna Wodzianna: "Wodzianna Trophy" - Salon24
W stanie obecnym trudno się rozeznać, kto już ma trofeum czy też nominację do trofeum, a kto dopiero ma mieć.
Utylizacja wykopu może pomóc wyklarować czytelność nominacji i umożliwi głosowanie elementom pozasalonowym. Gadżeciki wykopu przyklejone też są przez RRKrawczyka do nominowanych pościków. RRKrawczyk zerżnął pomysł w widżecikiem wykopu z niniejszego bloga.
Nominatów można wszak zakopywać.
Do dyspozycji jest pewien niepopularny tag, do którego można dorzucić dowolny tag o trofeum wymyślony przez Wodziannę, bo bez stosownego tagu salon24 to nawet wpisy kataryny się gubią Wykop.pl - Minister straszy blogerkę sądem! Może tag Saloon24 ?
A na blogu wodzianny można by wrzucić stosowny monitoring salonki
Jak się kto wychyli - to się go popchnie w odpowiednim kierunku i skomentuje
Do każdego wykopu można dodać linę dodatkową do kąśliwej ocenny Wodzianny
Jak się kto wychyli - to się go popchnie w odpowiednim kierunku i skomentuje
Do każdego wykopu można dodać linę dodatkową do kąśliwej ocenny Wodzianny
Dodatkową korzyścią wypływającą z utylizacji wykopu jest pewnego rodzaju zabezpieczenie przed nożycami
Moje przygody z Renatą Rudecką-Kalinowską i Radosławem Krawczykiem
2008-02-01, 09:20:40
Moje przygody z Renatą Rudecką-Kalinowską i Radosławem Krawczykiem
Tagi:
Dostałem ostatnio kilka maili od wiernych czytelników, których zaniepokoiło moje milczenie. A jako, że nie mam ostatnio głowy do polityki (w niej zresztą nic się nie dzieje – równia pochyła), a sytuacja, którą opiszę wydaje mi się ważna dla wszystkich użytkowników S24 – w odpowiedzi pytającym i dla wiedzy wszystkich - poniższy tekst. Zamieszczam w nim fragmenty mojej korespondencji z Panem Radosławem Krawczykiem, lecz mam wrażenie, że działam pro publico bono. Tekst może nieco przydługi i nudny, lecz ważny, w mojej ocenie, dla wszystkich użytkowników S24.
Na początek muszę przyznać się do pewnej wstydliwej rzeczy. Tak, czytam bloga Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej. Uważnie czytam. Śledzę też, równie uważnie, komentarze pojawiające się pod jej tekstami oraz jej odpowiedzi na nie. Przyznam się nawet, iż na początku próbowałem polemizować z Panią Renatą. Na spokojnie, merytorycznie. Wierzyłem, iż siła argumentów zrobi swoje. Nie przypuszczałem, że można przez długi czas tak beztrosko popisywać się ignorancją, niekompetencją i zwykłą głupotą. O sposobie traktowania rozmówców nie wspominając. Byłem w tych próbach bardzo grzeczny i akuratny, aż do przesady wręcz. Stawiałem pytania, pokazywałem wielkie luki w wykształceniu Pani Renaty, wewnętrzną niespójność jej pisaniny i zwykłe nieuctwo, które próbowała pokryć krzykiem i pogardą dla niewygodnych rozmówców. Usiłowałem skłonić ją do myślenia wierząc, że kiedy już wreszcie zacznie – wszystko będzie inaczej.
Moje próby organicznej pracy nad Panią Renatą niestety nie powiodły się. Pani Renia nie chciała (bo nie śmiem nawet podejrzewać, że nie umiała) odpowiedzieć na moje pytania, a kiedy nieustępliwie ją do tego namawiałem – spotkałem się z tą jej swoistą i typową (jak miało się później okazać) reakcją. Po dwóch dniach okrzyknięty zostałem przez nią nieukiem, idiotą, chamem, durniem, żałosnymi popłuczynami po PiS-ie, które obsikują jej blog, itp. Moje uwagi zaś oceniła z tak naturalną u niej celnością mianem tandety i miałkiej agitacji. Była uprzejma dorzucić, iż to żałosne pitolenie. Wreszcie całość mojej postawy zamknęła w słowach: nabzdyczony z ubożuchną wiedzą rodem ze szmatławej Gazety Polskiej. J Słodko, nieprawdaż?
@ brudecka-kalinoska trochę wypiłem (a nawet niemało) i... mam ochotę wyrzygać się na tę twoją infantylną pisaninę..ale przez szacunek dla cząstki (nawet tymczasowej) siebie nie zaszczycę cię tą treścią.. nie zasługujesz po prostu..podobnie jak nie zaszczycę cię innymi odchodami (dalece wyższymi i szlachetniejszymi od twoich grafomańskich wydaleń..gnij spokojnie na marginesie, mając świadomość swej miałkości i dokonującej się skansenizacji twoich infantylnych cuchnących wypocin.popierduj jeszcze przez moment zdziwiona: dlaczego?sio!
Byłem szczery i autentyczny opisując targające mną emocje, choć oczywiście przesadziłem z dosadnością. Popieram jednak do dzisiaj przekaz, który zawarłem. Pani Renia wreszcie miała okazję zatriumfować. Szybciutko ułożyła na mnie zgrabny donosik i posłała go niezwłocznie do administratorów.
I tu wkracza na scenę drugi z bohaterów mojej dzisiejszej opowieści, Pan Radosław Krawczyk, współgospodarz S24. Pan Radzio był łaskaw udzielić mi ostrzeżenia za powyższy komentarz, taka żółta kartka. Postraszył przy okazji usunięciem konta w razie ponawiania podobnych ekscesów. Poczułem się co prawda jak w szkole, ale postanowiłem przejść nad tym do porządku dziennego. Żyło się dalej. Jako chłopiec grzeczny obiecałem sobie solennie nie dać się ponosić więcej złym emocjom i wiedzę nt. odruchów wymiotnych zostawiać dla siebie. Blog Pani Renaty nadal naturalnie czytałem, natomiast starałem się czynić to bezpośrednio przed wieczorną kąpielą, w pobliżu sedesu, tak dla bezpieczeństwa.
Pewnego pięknego dnia Pani Renia rozpoczęła szyderstwa z Kaczyńskich, którzy ponoć mają kłopot z deklinacją słowa „Rzeczpospolita” i z dostępnych jedynie sobie wyżyn poczęła ich poprawiać i pouczać naśmiewając się przy okazji do łez. Sęk w tym, że kompromitowała się jak zwykle (tym razem już do cna) nie znając poprawnej formy (postawa jakże typowa dla wykształciucha-prymitywa), na co zwrócił jej uwagę jeden z komentatorów. Ja również, ubawiony kolejnym przedstawieniem w wykonaniu Pani Reni, pozwoliłem sobie na komentarz. Moim zdaniem odpowiednio grzeczny. Oto i on:
kompromituje się brudecka usiłując poprawiać i występując jako znawca poprawnej polszczyzny.zapadłbym się pod ziemię ze wstydu, albo jak najszybciej wykasował komentarze podkreślające kompromitację.bo coraz mniej liczna i intelektualnie tępawa miejscowa klaka niczego nie zauważy.....
Pani Renatka oczywiście szybciutko mnie wykasowała, do czego przywykłem. Chyba się jednak zawstydziła, bo usunęła przy okazji i swój „pouczający” tekst. Chyba mocno zabolało Panią Renię tym razem zrobienie z siebie pośmiewiska, dlatego sporządziła szybciutko kolejny donosik i wysłała go do zaprzyjaźnionej administracji.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy otrzymałem rychło taki oto liścik od Pana Radzia:
Jesli dojdzie Pan do wniosku, że jest Pan w stanie pisać o innych blogerach bez przekręcania ich nazwisk, proszę o sygnał. Tymczasem Pana konto jest zablokowane.Radosław Krawczyksalon24.pl
Naprawdę zbaraniałem. Blokada konta? Była taka chwila, kiedy chciałem rzucić w cholerę to pisanie tutaj, ale kiedy emocje opadły odpisałem Panu Radziowi. Poniżej stosowny fragment:
Tym razem "przekręcanie" nazwisk(?) innychblogerow spotkało się z niezadowoleniem gospodarzy. A czy nie jest tak, że to tylko pretekst? Czy takie przekręcanie nazwisk(?) to przypadkiem nie jest działanie mieszczące się w szeroko pojętej "walce" pomiędzy blogerami o różnych zapatrywaniach politycznych, różnych życiorysach i różnych systemach wartości? Czy przypadkiem poziom kultury, który reprezentuje ta pani nie usprawiedliwia dość ostrych komentarzy? Czy ona nie pisze aby ostrzej i nie traktuje swoich adwersarzy z dużo większą pogardą? Czy ona przypadkiem naprawdę się nie kompromituje? A czy jej klaka w istocie nie jest intelektualnie tępawa?Proszę mi wybaczyć, ale mam wrażenie ze w żaden sposób nie uchybiłem zasadom dobrego wychowania i obowiązującym w sieci zasadom.Z pozdrowieniami
Szanowny Pan Radzio odpisał mi dość szybko, choć w sposób, który ponownie wprawił mnie w osłupienie. Oto wiadomość od naszego gospodarza:
Witam,Poglądy polityczne nie mają tu nic do rzeczy i dobrze Pan to wie.Proszę na tę modłę przekręcić własne nazwisko i poprosić znajomego, by zadzwonił do Pana rodziców i poprosił do telefonu używając tak przekręconego nazwiska. Sprawdzi Pan czy obelżywe przekręcanie nazwisk jest obelżywe.Podsumowując, jeśli przestanie przekręcać Pan nazwisko, przywrócę Panu możliwość komentowania. Polityka nie ma tu nic do rzeczy.r.krawczyk
Rodzice, Bogu dzięki, wciąż żyją i mają się dobrze. Lecz żenujący i pozbawiony cienia klasy poziom otrzymanej odpowiedzi korcił mnie, by powiadomić Pana Radka, że proponowana przez niego scenka jest nie do odegrania z powodu braku rodziców pośród żywych. Ciekawe, co by wtedy zrobił, co napisał? Zaproponowałby chyba, by rodziców zastąpić żoną albo rodzeństwem.. Nie zamierzałem wszak brnąc w jałowy przecież spór z, jakby nie było, współgospodarzem. Sparafrazowałem sobie w myśli znane powiedzenie „Szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego” i odpisałem dążąc do zakończenia sporu:
W odpowiedzi:Nie mam zamiaru więcej odwiedzać padlinowatej strony tej "pani". Sprawa stała się wiec bezprzedmiotowa.Pozdrawiam.
I po tym krótkim liście Pan Radek odblokował mi konto. Poczułem do niego nawet cień sympatii, odniosłem bowiem wrażenie, że ocena zawartości strony Pani Reni nas nie różni, ale został mi po tej korespondencji duży niesmak. Nie postrzegałem dotąd S24 jako prywatnego folwarku jednego czy drugiego pana, a raczej jako wyjątkowe, nieomal wspólne, miejsce, w którym mogą pojawiać się obok siebie krańcowo różne poglądy, gdzie temperatura sporów i polemik rozgrzewać może nawet do czerwoności pozwalając czasem i na stosowanie niezbyt czystych chwytów. Gdzie skalpel cenzora ingeruje w sytuacjach zupełnie wyjątkowych i dla wszystkich oczywistych. Ale cóż, nie żyjemy w końcu na najlepszym ze światów i trzeba żyć z rzeczywistością, która jest wokół nas. Wszystko to wydawało mi się nieco irracjonalne, ale zadeklarowałem przecież brak odwiedzin u Pani Reni – słowa zamierzałem dotrzymać. Należało się więc z nią pożegnać. Tak się akurat złożyło, że tego dnia pokazano mi wreszcie zdjęcie Pani Renatki (denatki?), z tą jej dziwną, nieprzyjemną i odpychającą twarzą. Dlatego moje pożegnanie brzmiało następująco (cytuję niestety z pamięci, nie zarchiwizowałem tego):
Pokazano mi dzisiaj twoje zdjęcie. Zrozumiałem, że twoja pisanina ma przy okazji charakter terapii.Pisz więc sobie do woli.Nie będę więcej przychodził i komentował.
I w ten sposób sprawa została dla mnie zamknięta. Ale nie dla wszystkich. Pani Renia błyskawicznie sprokurowała na mnie kolejny zgrabniutki donosik i Pan Radzio ponownie przystąpił do działań represyjnych. A oto i co do mnie napisał:
widzę, ze jednak Pan nie dotrzymał umowy. radoslaw krawczyk
I ponownie zablokował moje konto! (sic!). Początkowo myślałem, że to jakaś pomyłka, dlatego spokojnie odpisałem mu w kilku słowach:
Chyba Pan przeoczył, iż wpis był pożegnalny. Nie mogłem rozstać się z "damą" bez pożegnania :) Pozdrawiam
Napisałem do Pana Radzia od chwili ponownej blokady chyba cztery maile. Krótkie, kilkuzdaniowe. Otrzymałem jedną odpowiedź (na mój pierwszy list). Trzy pozostałe nie doczekały się odpowiedzi. A oto odpowiedź:
witam,umówił się Pan ze mną i umowy nie dotrzymał, więc nie bardzo widzę szanse na odblokowanie.r krawczyk
I taka sytuacja ma miejsce od kilku tygodni. Wobec milczenia współgospodarza zmuszony zostałem do napisania tego tekstu, choć z żalem, gdyż mam świadomość, że po nim moja obecność w S24 zmierza ku końcowi. Drogi Panie Radziu, nie będę więcej do Pana pisał. Obecność w S24 jest dla mnie pewną wartością. Poznałem tu wielu wspaniałych, wyjątkowo inteligentnych i przenikliwych autorów i komentatorów, z wieloma niemal się zżyłem. Lecz czołganie się przed kimkolwiek nigdy jakoś nie wychodziło mi najlepiej, dlatego nawet nie będę próbował robić tego przed Panem, by Pana nie zawieść swą niezręcznością w tymże. Nie czytałem nigdy dokładnie Pana dzieła jakim jest regulamin, dlatego nie wiem, czy powodem blokady może być „złamanie umowy z Radosławem Krawczykiem”, choć nawet bez tej lektury odpowiedź zna i Pan i ja, zgadza się? Mam natomiast wrażenie, że doskonale czuje się Pan w roli cenzora i arbitra elegancji, dlatego zamiast regulaminu proponuję wprowadzenie zasad autorstwa władz konfederacji targowickiej, by „pism buntowniczych, obyczajność i moralność zarażających, a tym bardziej paszkwilów, jako też po gazetach fałszywych wiadomości drukować nie ważyć się. Aby każde pismo przed zaczęciem drukowania wprzód przez osoby do tego wyznaczone przeczytane i zaświadczone było”
To Pan byłby osobą rozdającą certyfikaty moralności, Panie Radku.
Miałem wrażenie, że moja obecność tutaj w niewielkim choć stopniu wzbogacała to miejsce. Jasnym jest jednak, ze sądy wartościujące o sobie obarczone są dużym subiektywizmem. Salon nie zubożeje moją nieobecnością, na puste miejsce przyjdą inni.. Lecz mimo wszystko – trochę żal J Opisana sytuacja powinna być jednak przyczynkiem do dyskusji nad wolnością słowa i kierunkiem, w którym ewoluuje S24.
PS. Nigdy nie aspirowałem do miejsca na stronie głównej S24. Autor ze mnie wszak co najwyżej przeciętny, czytam codziennie z uwagą dziesiątki znacznie bardziej wartościowych i sprawniejszych we władaniu piórem bloggerów. Tym większą wdzięczność mam dla szanownych redaktorów, że wszystkie moje teksty wieszali na SG, niektóre bardzo nawet wysoko. Dziękuję za to przy okazji, czuję się tym wyróżniony i zobowiązany jednocześnie. Tym razem jednak bardzo chciałbym, by niniejszy tekst przeczytali możliwie wszyscy użytkownicy, stad wyjątkowa prośba o SG. Wiem, że szanse są niewielkie, wręcz żadne, prośbę jednak formułuję.
Z góry proszę mi wybaczyć, że nie wezmę udziału w ewentualnej dyskusji. Jestem wszak zablokowany J Czytał będę na pewno wyjątkowo uważnie.
Potrafię sobie wyobrazić również sytuację, gdy ten tekst niespodziewanie i szybko zniknie, a wraz z nim całe konto. Uspokajam, Panie Radku. To będzie koniec. Nie będę usiłował szukać nowych miejsc publikacji tego materiału. Odpuszczę po prostu, więc może to najlepsza droga..?
Najszczerzej jak się da dziękuję wszystkim moim czytelnikom, dziękuję komentatorom, w tym i tym niechętnym. Również tym, którzy moją nieobecność powitają z ulgą. Nie wymieniam nikogo, by nikogo nieopatrznie nie pominąć – wszystkich Was mam jednak w swej pamięci J Wciąż pozostanę, co naturalne, uważnym czytelnikiem S24. Na koniec szczególne pozdrowienia, co zrozumiałe przecież, przesyłam Pani Renacie J
Na początek muszę przyznać się do pewnej wstydliwej rzeczy. Tak, czytam bloga Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej. Uważnie czytam. Śledzę też, równie uważnie, komentarze pojawiające się pod jej tekstami oraz jej odpowiedzi na nie. Przyznam się nawet, iż na początku próbowałem polemizować z Panią Renatą. Na spokojnie, merytorycznie. Wierzyłem, iż siła argumentów zrobi swoje. Nie przypuszczałem, że można przez długi czas tak beztrosko popisywać się ignorancją, niekompetencją i zwykłą głupotą. O sposobie traktowania rozmówców nie wspominając. Byłem w tych próbach bardzo grzeczny i akuratny, aż do przesady wręcz. Stawiałem pytania, pokazywałem wielkie luki w wykształceniu Pani Renaty, wewnętrzną niespójność jej pisaniny i zwykłe nieuctwo, które próbowała pokryć krzykiem i pogardą dla niewygodnych rozmówców. Usiłowałem skłonić ją do myślenia wierząc, że kiedy już wreszcie zacznie – wszystko będzie inaczej.
Moje próby organicznej pracy nad Panią Renatą niestety nie powiodły się. Pani Renia nie chciała (bo nie śmiem nawet podejrzewać, że nie umiała) odpowiedzieć na moje pytania, a kiedy nieustępliwie ją do tego namawiałem – spotkałem się z tą jej swoistą i typową (jak miało się później okazać) reakcją. Po dwóch dniach okrzyknięty zostałem przez nią nieukiem, idiotą, chamem, durniem, żałosnymi popłuczynami po PiS-ie, które obsikują jej blog, itp. Moje uwagi zaś oceniła z tak naturalną u niej celnością mianem tandety i miałkiej agitacji. Była uprzejma dorzucić, iż to żałosne pitolenie. Wreszcie całość mojej postawy zamknęła w słowach: nabzdyczony z ubożuchną wiedzą rodem ze szmatławej Gazety Polskiej. J Słodko, nieprawdaż?
Później było niestety już tylko gorzej. Pani Renata nie miała ochoty na dalsze rozmowy ze mną. Poczęła bezlitośnie wycinać moje komentarze. Na nieśmiałe pytanie o powód takiego zachowania odpowiedziała, że jestem durniem, który się z nią spoufala (sic!). Że durniem, to zapamiętałem, ale że spoufala?? Później przemawiała do mnie Pani Renata z wyżyn swojego intelektu już dużo rzadziej, racząc mnie jednak przy okazji określeniami typu: mały frustrat, PiS-becka gnida, oszołom, itp. J Tym uważniej zacząłem śledzić casus Pani Renaty. Po kilku tygodniach miałem wrażenie, że niczym mnie już nie zaskoczy. Okazało się, że los, którym mnie doświadczyła staje się udziałem wielu jej gości, zwłaszcza tych, którzy nie zgadzają się na jej prymitywną wizję świata oraz mają odwagę merytorycznie kwestionować wyznawane przez nią aksjomaty. Poziom jadu, agresji i nienawiści był zaiste niespotykany. Epitety i inwektywy fruwały gęsto i wychodziły jej spod pióra w sposób bardzo naturalny. Po każdej wizycie na jej stronie czułem się brudny nieomal jak po wyjściu z rynsztoka, dlatego począłem nazywać ją „brudecką” (taka, w sumie niewinna quasi-parafraza).
Przyznam, że zaintrygowało mnie to wszystko, a wobec faktu, że Pani Renata ma odwagę występować w sieci pod własnym nazwiskiem (mnie tej odwagi zabrakło) poprosiłem o nieco więcej danych na jej temat. Kiedy przeczytałem przygotowany research wiele zrozumiałem, bardzo wiele. Z czasem zobaczyłem nawet zdjęcie Pani Reni (musze przyznać niestety, że jest zupełnie nie w moim typie, ale o zdjęciu jeszcze będzie niżej) J Wówczas zrozumiałem, że Pani Renata zawodowo uprawia tu zwykłą partyjną agitację, obficie korzystając przy tym z metod, których nauczono ją w czasach, gdy była aktywistką pezetpeerowskiej przybudówki i członkinią PRON-u (któż dzisiaj jeszcze wie, co to za organizacje?). Innymi słowy mózg Pani Renaty przeżarty jest tą specyficzna komunistyczną nienawiścią i agresją do inaczej myślących, a dziś zaprzęgnięty jest po prostu w służbę innej partii, tak samo zresztą, jak kiedyś, jej zdaniem, jedynie słusznej i właściwej. Wrogom należy zaś odcinać ręce i przywodzić przed oblicze ludowego wymiaru sprawiedliwości. Dopuszczalny jest też samosąd.
Wówczas spojrzałem na tego bloga zupełnie inaczej. Zrozumiałem, że równie skuteczna byłaby polemika z wytresowaną małpą. Małpa takowa wykształcone ma jedynie odruchy warunkowe, wypracowywane latami za pomocą tresury przez doświadczonego i cynicznego tresera. I w żaden sposób nie da się tego zmienić, choćby usiłować nakłonić ją do tej zmiany za pomocą najwyszukańszych nawet argumentów z pogranicza choćby i finezji. Mało tego. Małpa nie rozumie ni cholery kierowanej do niej argumentacji i tego, co się do niej mówi (pisze). W odpowiedzi może co najwyżej pożonglować piłeczkami albo znienacka ugryźć w dupę (w zależności od tresury, której była wcześniej poddana). Niezależnie od tego co się do niej powie lub napisze – reakcja będzie taka sama. Gdyby zamiast logicznej argumentacji zaśpiewać małpie, np. "Hej sokoły" albo "Sto lat" dostanie się w odpowiedzi to samo, co zawsze. Dodatkowo można jedynie zostać co najwyżej niespodziewanie oplutym.
I to był w zasadzie koniec mojej przygody z Panią Renatą. Zaglądałem do niej, i owszem, lecz pisałem u niej z rzadka przewidując ze stuprocentową dokładnością jaki będzie los mojego komentarza. Pani Renia poczęła zaś tymczasem regularnie alarmować gospodarzy S24 i uskarżać się na wielką i niezasłużoną krzywdę, której ode mnie doświadcza. Pisała zresztą coraz gorzej i mniej, a jeśli już to bardziej jadowicie i bezmyślnie. Do poczucia brudu, którego doświadczałem podczas wizyt u niej doszło kolejne odczucie: ciężki do powstrzymania wymiotny odruch. Realny, wręcz namacalny. Wszystko dojrzewało we mnie do wybuchu.
I stało się. Pewnej nocy tuż przed snem, po odbywającej się u mnie w domu suto zakrapianej imprezie, zerknąłem do Salonu i odwiedziwszy stronę Pani Reni zamieściłem tam następujący komentarz: @ brudecka-kalinoska trochę wypiłem (a nawet niemało) i... mam ochotę wyrzygać się na tę twoją infantylną pisaninę..ale przez szacunek dla cząstki (nawet tymczasowej) siebie nie zaszczycę cię tą treścią.. nie zasługujesz po prostu..podobnie jak nie zaszczycę cię innymi odchodami (dalece wyższymi i szlachetniejszymi od twoich grafomańskich wydaleń..gnij spokojnie na marginesie, mając świadomość swej miałkości i dokonującej się skansenizacji twoich infantylnych cuchnących wypocin.popierduj jeszcze przez moment zdziwiona: dlaczego?sio!
Byłem szczery i autentyczny opisując targające mną emocje, choć oczywiście przesadziłem z dosadnością. Popieram jednak do dzisiaj przekaz, który zawarłem. Pani Renia wreszcie miała okazję zatriumfować. Szybciutko ułożyła na mnie zgrabny donosik i posłała go niezwłocznie do administratorów.
I tu wkracza na scenę drugi z bohaterów mojej dzisiejszej opowieści, Pan Radosław Krawczyk, współgospodarz S24. Pan Radzio był łaskaw udzielić mi ostrzeżenia za powyższy komentarz, taka żółta kartka. Postraszył przy okazji usunięciem konta w razie ponawiania podobnych ekscesów. Poczułem się co prawda jak w szkole, ale postanowiłem przejść nad tym do porządku dziennego. Żyło się dalej. Jako chłopiec grzeczny obiecałem sobie solennie nie dać się ponosić więcej złym emocjom i wiedzę nt. odruchów wymiotnych zostawiać dla siebie. Blog Pani Renaty nadal naturalnie czytałem, natomiast starałem się czynić to bezpośrednio przed wieczorną kąpielą, w pobliżu sedesu, tak dla bezpieczeństwa.
Pewnego pięknego dnia Pani Renia rozpoczęła szyderstwa z Kaczyńskich, którzy ponoć mają kłopot z deklinacją słowa „Rzeczpospolita” i z dostępnych jedynie sobie wyżyn poczęła ich poprawiać i pouczać naśmiewając się przy okazji do łez. Sęk w tym, że kompromitowała się jak zwykle (tym razem już do cna) nie znając poprawnej formy (postawa jakże typowa dla wykształciucha-prymitywa), na co zwrócił jej uwagę jeden z komentatorów. Ja również, ubawiony kolejnym przedstawieniem w wykonaniu Pani Reni, pozwoliłem sobie na komentarz. Moim zdaniem odpowiednio grzeczny. Oto i on:
kompromituje się brudecka usiłując poprawiać i występując jako znawca poprawnej polszczyzny.zapadłbym się pod ziemię ze wstydu, albo jak najszybciej wykasował komentarze podkreślające kompromitację.bo coraz mniej liczna i intelektualnie tępawa miejscowa klaka niczego nie zauważy.....
Pani Renatka oczywiście szybciutko mnie wykasowała, do czego przywykłem. Chyba się jednak zawstydziła, bo usunęła przy okazji i swój „pouczający” tekst. Chyba mocno zabolało Panią Renię tym razem zrobienie z siebie pośmiewiska, dlatego sporządziła szybciutko kolejny donosik i wysłała go do zaprzyjaźnionej administracji.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy otrzymałem rychło taki oto liścik od Pana Radzia:
Jesli dojdzie Pan do wniosku, że jest Pan w stanie pisać o innych blogerach bez przekręcania ich nazwisk, proszę o sygnał. Tymczasem Pana konto jest zablokowane.Radosław Krawczyksalon24.pl
Naprawdę zbaraniałem. Blokada konta? Była taka chwila, kiedy chciałem rzucić w cholerę to pisanie tutaj, ale kiedy emocje opadły odpisałem Panu Radziowi. Poniżej stosowny fragment:
Tym razem "przekręcanie" nazwisk(?) innychblogerow spotkało się z niezadowoleniem gospodarzy. A czy nie jest tak, że to tylko pretekst? Czy takie przekręcanie nazwisk(?) to przypadkiem nie jest działanie mieszczące się w szeroko pojętej "walce" pomiędzy blogerami o różnych zapatrywaniach politycznych, różnych życiorysach i różnych systemach wartości? Czy przypadkiem poziom kultury, który reprezentuje ta pani nie usprawiedliwia dość ostrych komentarzy? Czy ona nie pisze aby ostrzej i nie traktuje swoich adwersarzy z dużo większą pogardą? Czy ona przypadkiem naprawdę się nie kompromituje? A czy jej klaka w istocie nie jest intelektualnie tępawa?Proszę mi wybaczyć, ale mam wrażenie ze w żaden sposób nie uchybiłem zasadom dobrego wychowania i obowiązującym w sieci zasadom.Z pozdrowieniami
Szanowny Pan Radzio odpisał mi dość szybko, choć w sposób, który ponownie wprawił mnie w osłupienie. Oto wiadomość od naszego gospodarza:
Witam,Poglądy polityczne nie mają tu nic do rzeczy i dobrze Pan to wie.Proszę na tę modłę przekręcić własne nazwisko i poprosić znajomego, by zadzwonił do Pana rodziców i poprosił do telefonu używając tak przekręconego nazwiska. Sprawdzi Pan czy obelżywe przekręcanie nazwisk jest obelżywe.Podsumowując, jeśli przestanie przekręcać Pan nazwisko, przywrócę Panu możliwość komentowania. Polityka nie ma tu nic do rzeczy.r.krawczyk
Rodzice, Bogu dzięki, wciąż żyją i mają się dobrze. Lecz żenujący i pozbawiony cienia klasy poziom otrzymanej odpowiedzi korcił mnie, by powiadomić Pana Radka, że proponowana przez niego scenka jest nie do odegrania z powodu braku rodziców pośród żywych. Ciekawe, co by wtedy zrobił, co napisał? Zaproponowałby chyba, by rodziców zastąpić żoną albo rodzeństwem.. Nie zamierzałem wszak brnąc w jałowy przecież spór z, jakby nie było, współgospodarzem. Sparafrazowałem sobie w myśli znane powiedzenie „Szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego” i odpisałem dążąc do zakończenia sporu:
W odpowiedzi:Nie mam zamiaru więcej odwiedzać padlinowatej strony tej "pani". Sprawa stała się wiec bezprzedmiotowa.Pozdrawiam.
I po tym krótkim liście Pan Radek odblokował mi konto. Poczułem do niego nawet cień sympatii, odniosłem bowiem wrażenie, że ocena zawartości strony Pani Reni nas nie różni, ale został mi po tej korespondencji duży niesmak. Nie postrzegałem dotąd S24 jako prywatnego folwarku jednego czy drugiego pana, a raczej jako wyjątkowe, nieomal wspólne, miejsce, w którym mogą pojawiać się obok siebie krańcowo różne poglądy, gdzie temperatura sporów i polemik rozgrzewać może nawet do czerwoności pozwalając czasem i na stosowanie niezbyt czystych chwytów. Gdzie skalpel cenzora ingeruje w sytuacjach zupełnie wyjątkowych i dla wszystkich oczywistych. Ale cóż, nie żyjemy w końcu na najlepszym ze światów i trzeba żyć z rzeczywistością, która jest wokół nas. Wszystko to wydawało mi się nieco irracjonalne, ale zadeklarowałem przecież brak odwiedzin u Pani Reni – słowa zamierzałem dotrzymać. Należało się więc z nią pożegnać. Tak się akurat złożyło, że tego dnia pokazano mi wreszcie zdjęcie Pani Renatki (denatki?), z tą jej dziwną, nieprzyjemną i odpychającą twarzą. Dlatego moje pożegnanie brzmiało następująco (cytuję niestety z pamięci, nie zarchiwizowałem tego):
Pokazano mi dzisiaj twoje zdjęcie. Zrozumiałem, że twoja pisanina ma przy okazji charakter terapii.Pisz więc sobie do woli.Nie będę więcej przychodził i komentował.
I w ten sposób sprawa została dla mnie zamknięta. Ale nie dla wszystkich. Pani Renia błyskawicznie sprokurowała na mnie kolejny zgrabniutki donosik i Pan Radzio ponownie przystąpił do działań represyjnych. A oto i co do mnie napisał:
widzę, ze jednak Pan nie dotrzymał umowy. radoslaw krawczyk
I ponownie zablokował moje konto! (sic!). Początkowo myślałem, że to jakaś pomyłka, dlatego spokojnie odpisałem mu w kilku słowach:
Chyba Pan przeoczył, iż wpis był pożegnalny. Nie mogłem rozstać się z "damą" bez pożegnania :) Pozdrawiam
Napisałem do Pana Radzia od chwili ponownej blokady chyba cztery maile. Krótkie, kilkuzdaniowe. Otrzymałem jedną odpowiedź (na mój pierwszy list). Trzy pozostałe nie doczekały się odpowiedzi. A oto odpowiedź:
witam,umówił się Pan ze mną i umowy nie dotrzymał, więc nie bardzo widzę szanse na odblokowanie.r krawczyk
I taka sytuacja ma miejsce od kilku tygodni. Wobec milczenia współgospodarza zmuszony zostałem do napisania tego tekstu, choć z żalem, gdyż mam świadomość, że po nim moja obecność w S24 zmierza ku końcowi. Drogi Panie Radziu, nie będę więcej do Pana pisał. Obecność w S24 jest dla mnie pewną wartością. Poznałem tu wielu wspaniałych, wyjątkowo inteligentnych i przenikliwych autorów i komentatorów, z wieloma niemal się zżyłem. Lecz czołganie się przed kimkolwiek nigdy jakoś nie wychodziło mi najlepiej, dlatego nawet nie będę próbował robić tego przed Panem, by Pana nie zawieść swą niezręcznością w tymże. Nie czytałem nigdy dokładnie Pana dzieła jakim jest regulamin, dlatego nie wiem, czy powodem blokady może być „złamanie umowy z Radosławem Krawczykiem”, choć nawet bez tej lektury odpowiedź zna i Pan i ja, zgadza się? Mam natomiast wrażenie, że doskonale czuje się Pan w roli cenzora i arbitra elegancji, dlatego zamiast regulaminu proponuję wprowadzenie zasad autorstwa władz konfederacji targowickiej, by „pism buntowniczych, obyczajność i moralność zarażających, a tym bardziej paszkwilów, jako też po gazetach fałszywych wiadomości drukować nie ważyć się. Aby każde pismo przed zaczęciem drukowania wprzód przez osoby do tego wyznaczone przeczytane i zaświadczone było”
To Pan byłby osobą rozdającą certyfikaty moralności, Panie Radku.
Miałem wrażenie, że moja obecność tutaj w niewielkim choć stopniu wzbogacała to miejsce. Jasnym jest jednak, ze sądy wartościujące o sobie obarczone są dużym subiektywizmem. Salon nie zubożeje moją nieobecnością, na puste miejsce przyjdą inni.. Lecz mimo wszystko – trochę żal J Opisana sytuacja powinna być jednak przyczynkiem do dyskusji nad wolnością słowa i kierunkiem, w którym ewoluuje S24.
PS. Nigdy nie aspirowałem do miejsca na stronie głównej S24. Autor ze mnie wszak co najwyżej przeciętny, czytam codziennie z uwagą dziesiątki znacznie bardziej wartościowych i sprawniejszych we władaniu piórem bloggerów. Tym większą wdzięczność mam dla szanownych redaktorów, że wszystkie moje teksty wieszali na SG, niektóre bardzo nawet wysoko. Dziękuję za to przy okazji, czuję się tym wyróżniony i zobowiązany jednocześnie. Tym razem jednak bardzo chciałbym, by niniejszy tekst przeczytali możliwie wszyscy użytkownicy, stad wyjątkowa prośba o SG. Wiem, że szanse są niewielkie, wręcz żadne, prośbę jednak formułuję.
Z góry proszę mi wybaczyć, że nie wezmę udziału w ewentualnej dyskusji. Jestem wszak zablokowany J Czytał będę na pewno wyjątkowo uważnie.
Potrafię sobie wyobrazić również sytuację, gdy ten tekst niespodziewanie i szybko zniknie, a wraz z nim całe konto. Uspokajam, Panie Radku. To będzie koniec. Nie będę usiłował szukać nowych miejsc publikacji tego materiału. Odpuszczę po prostu, więc może to najlepsza droga..?
Najszczerzej jak się da dziękuję wszystkim moim czytelnikom, dziękuję komentatorom, w tym i tym niechętnym. Również tym, którzy moją nieobecność powitają z ulgą. Nie wymieniam nikogo, by nikogo nieopatrznie nie pominąć – wszystkich Was mam jednak w swej pamięci J Wciąż pozostanę, co naturalne, uważnym czytelnikiem S24. Na koniec szczególne pozdrowienia, co zrozumiałe przecież, przesyłam Pani Renacie J
komentarze (19)SkomentujJeżeli na tej stronie widzisz błąd, napisz do nas.
- > Nowy33: jestem durniem, który się z nią spoufala
No, no! Próbowałeś panią Renatę przez internet obmacywać? Świntuszek! Ale ja osobiście nie gustuję w starszych babkach.
pozdr
ps. z RRK prowadzenie merytorycznej dyskusji jest bardzo trudne, a w większości przypadków nawet niemożliwe. Przy czym nie rozwikłałem jeszcze zagadki kiedy bardzo trudne, a kiedy niemożliwe.
- Za pomachanie chusteczką blokada? Lekka przesada
pozdr
ps. nawet więcej niż lekka
- odpowiedź
Szanowny Panie,
to, co do Pana piszę, piszę na trzeźwo i nie zamierzam się głupio tłumaczyć. Może Pan te słowa brać serio. Nie zbliżam się do klawiatury po aklkoholu.
Zatem, palnął Pan głupstwo. Zdarza się. Umówiliśmy się, że skoro może Pan jedynie obrażać i szydzić z blogerki, nie będzie Pan do niej zaglądał. Po czym krótko potem wpisał się, łamiąc umowę. Nie wiem, czy w Pana planie "pożegnanie" miało się składać z 1 , 20 czy 50 wpisów. Czy zmiast szydzić nazwiska, zaczął Pan z wyglądu. Nie intersuje mnie to. Złamał Pan umowe i tyle Dalsze umawaianie się nie ma sensu - przynjamniej ze mną można nie dotrzymać umowy tylo raz.
Komentatorzy, którzy dostali czasowy ban w salonie, a zadeklarowali zmianę sposobu pisania w salonie, zostali odblokowani. Komentują i trzymają się tego, co zadklarowali (np. przestrzegania regulaminu i powstrzymania się od ataków ad personam). Są tacy, którzy tego nie robią - ci są blokowani, natychmiast po tym , jak tylko się o tym dowiem.
I byłbym zpomniał - nie napisał Pan jasno, że sprawa ma wymiar polityczny, blogerka jest na pewno współwłaścicielką salonu, a salon24.pl chodzi na pasku nowej władzy.
Jeśli ma Pan jakiś pomysł, jak wyjść z tej sytuacji poza natychmiastowym i bezwarunkowym odblokowaniem konta nowy33, proszę o kotakt mailowy.
- >Autor
Pisze Pan dobre i ciekawe teksty.
Na blog Pani RRK szkoda czasu.
Pozdrawiam.
- nowy33
Rozumiem,że nie możesz komentować ? Ale pisać możesz ??
No to pisz,pan Krawczyk ma mientkie serce,może ci odpuści :))) Trzym się !!!
- NIE NA TEMAT
Już dawno chciałam pogratulować Panu nienagannej polszczyzny.
Korzystam więc z okazji i niniejszym to czynię.
Pozdrawiam
Xiężna
@ RADOSŁAW KRAWCZYK, ESQ.
Autor wyjaśnia logicznie i spójnie pobudki, którymi się kierował, zamieszczając na blogu pani Renaty pożegnalny komentarz.
Mnie przekonał, Pana nie.
Proszę jednak uwierzyć w jego czyste intencje i zdjąć blokadę.
Pozdrawiam
- P. S.
Przepraszam.
To nie moja inicjatywa, tylko mojego komputera, PT Autorze.
Zechce Pan wykasować dwa zbędne dublety?
Dzięki.
- Muszę przyznać Xiężnej rację,
rzadko które teksty czyta się z taką przyjemnością ze względu na język.
A ten tekst, mam wrażenie, został napisany z jeszcze większą uwagą.
Pani Renata tego nie warta.
Pozdrawiam
- Szanowny Panie Krawczyk. Zenujace. Prosze poczytac komentarze
pani Rudeckiej-Kalinowskiej. Tylko tyle.
- Błagam Cię
wrzuć jej zdjęcie. Błagam....
P.S.I tak jestem lepszy od Ciebie. Na mnie chciała donieść do prokuratury, bo się poczuła zagrożona moimi wpisami. I to na życiu i zdrowiu.:))))
- -> autor
Muszę przyznać, że jakiś czas temu próbowałem polemiki z RRK. Niestety, to jak nauka surykatki liczenia do stu. Już po "jeden" wszystko bierze w łeb! A i poziom "Wandy Wasilewskiej na Platformie" nie przymierzając porównywalny z tym zwierzątkiem (oczywiście z taką różnicą, że surykatki wzbudzają sympatię). PRONowska przeszłość tej Pani tłumaczy wiele, podobnie jak i historia z puktem xero w stanie wojennym. Osobiście przestałem zaglądać na jej blog. Szkoda czasu, nerwów i oczu - radzę też tak postąpić.
Pozdrawiam.
- Witam w klubie.
Szanowny Autorze.
Witam w klubie miłośników talentu Pani Renaty. Ja mam widocznie więcej cierpliwości i nie poniosły mnie nerwy choć pusty śmiech ogarniał mnie niejednokrotnie kiedy Pani Renata ośmieszała się brakiem podstawowej wiedzy o sprawach o których pisała. A najbardziej mnie ubawiła krytyka Rzeczypospolitej, próbowałem jej tłumaczyć że popełnia błąd. Próżny wysiłek. Mnie również spotkało to co Pana i jestem wycinany ze strony Pani Reni. Nie przeszkadza mi to, mnie cieszy że Pani Renia czyta i kolekcjonuje moje komentarze. A że pisze donosy? Pewnych, latami wyrabianych odruchów nie da się wykorzenić. No cóż taka karma.
Co do Pana Krawczyka to zadziwia mnie jego wrażliwość na przekręcanie nazwiska i całkowity brak reakcji na te wszystkie PiSowskie gnidy, SBeckie świnie, itd itp.
Ciekawi mnie również ile ostrzeżeń wysłał do Pani Renaty za jej niewyparzony język i to nawet nie tyle w postach co w odpowiedziach na komentarze czyli skierowane bezpośrednio czyli ad personam czego podobno czynić nie wolno.
Pozdrawiam i życzę rychłego odblokowania.
- zainspirowana Pana tekstem
poczęłam przyglądac się bliżej działąlności opisywanej Pani.
dzisiaj pozwoliłam sobie zadac jej kilka pytań, wyjątkowo grzecznych. ot, taka zwykła (niby) dyskusja na jej blogu pod kolejnym wpisem.
zrozumiałam, o czym piszesz, nowy. doświadczylam. a mówiąc szczerze wcześniej nie dowierzałam.
po moim pierwszym bardzo grzecznym pytaniu usłyszałam w odpowiedzi, że mój niewielki mózg nie jest w stanie objąc głębi wynurzeń autorki, bym nie wcinała się między wódkę a zakąskę, bo wywali mnie zaraz na zbity makijaż (to cytat).
zasępiłam się, jeśli mam byc szczera, zwłaszcza, że mój komentarz został przez nią natychmiast wycięty.
a będac traktowaną przez ludzi na codzień w zupełnie odmienny sposób postanowiałam więcej tam nie zaglądac. dlatego napisałam, że może i jestem niezbyt rozgarnięta, choc robie habiliację. niestety nie z psychiatrii..
w odpowiedzi dostałam taki stek wyzwisk i inwektyw, że moja noga więcej tam nie postanie. wolę salony od sutener.
rozumiem Pana, nowy. naprawdę rozumiem. dotknęłam, przeżyłam. pozdrawiam
do Pana Krawczyka. apeluję o przemyślenie uprawianej tu polityki i rewizję niektórych rozstrzygnięc.
- Droga Pani Habilitantko
Chciałbym niezmiernie delikatnie zwrócić Pani łaskawą uwagę na różnice znaczeniowe pomiędzy suteryną lub sutereną a "wolę salony od sutener." jak to Pani łaskawie raczyła ująć.
http://kasandra.salon24.pl/59109,index.html#comment_901815
Sutener, proszę Pani, ma nieco inne znaczenie, którego nie ośmielę się tu opisywać.
- wychodźca
naśmiewaj się do woli z literówki. śmiej się do rozpuku. i wyjaśniaj. chętnie zapoznam się z twoimi definicjami.
- @autora
Gdy pani RRK pisała swoje pierwsze komentarze, to traktowałem ją jako nieszkodliwą starszą panią w przedziale w pociągu (gdy taka starsza osoba wchodzi do naszego przedzialu, to aby uniknąć inwektyw i złośliwości takiej osoby, przedział się opuszcza). Natomiast to co ta pani (RRK) wyprawia na swoim blogu, to przykład braku kultury i przedziwnej złości, a wręcz nienawiści do ludzi mających odmienne zdanie od niej...
Lepiej już nie będzie, bo to przypadek beznadziejny. Dziwi mnie tylko postawa pana Krawczyka, ale myślę, że przyjdzie dzień gdy ta pani sama "przeciągnie linę" i pan RK będzi zmuszony podjąć takie, a nie inne decyzje.
Pzdr.
- do wszystkich
a to ci dopiero historia.
Muszę przyznać, że również w początkach mego komentowania na Salonie24, zdarzyło mi się wielokrotnie polemizować z panią RRK. Jednak dosyć szybko zorientowałem się z kim mam do czynienia. Niewiarygodna wręcz napastliwość odpowiedzi pani RRK na moje komentarze, ślepa nienawiść z nich ziejąca do wszystkiego co z PiSem i Kaczyńskimi związane oraz równie ślepa i żarliwa miłość do Tuska i bezgraniczna ufność w Jego mądrość, ostatecznie przeze mnie skonstatowana, kazała mi dostrzec w tej wojującej kobiecie fanatyczną osobę potocznie określaną mianem "ciotki rewolucji" . Nawet pozwoliłem sobie na porównanie RRK do Charlotte Corday, która oddana swej odsuniętej od władzy partii, zasztyletowała Marata. Toutes proportions gardées, oczywiście.
Co ustaliwszy bez najmniejszego cienia wątpliwości, przestałem zupełnie interesować się publicystyką pani RRK. Ostatnio, przyznam, nawet przez moment o niej sobie przypomniałem kiedy to nowy rząd z Tuskiem na czele kolejny raz wykazał się indolencją. Nie sprawdziłem wprawdzie czy pani RRK nadal pisze i jak sytuację obecną komentuje, wychodząc z założenia, że najpewniej spaliła się już dawno ze wstydu. Tym bardziej, że od dłuższego już czasu ani na SG, ani w czytywanych przeze mnie blogach jej obecności nie zauważyłem.
A tu masz, babo placek. Okazuje się, że zapasy trwają i zapaśników nadal nie brakuje. Z całym szacunkiem dla uporu pana "nowego33" muszę jednak przyznać, że to wygląda mi na swoisty masochizm, że już o zupełnie niepotrzebnej stracie czasu nie wspomnę.
Gdy na czasie Panu zbywa to szczerze radzę posłuchać np. starych dobrych tekstów Kaczmarka:
Do serca przytul psa,
Weź na kolana kota,
Weź lupę popatrz - pchła,
Daj spokój, pchła to też istota.
Panie nowy33, daj se Pan spokój z tą RKK.
pozdrawiam
PS - do pana Radosława Krawczyka mam uwagę i prośbę taką.
1. Gdyby konsekwentnie stosował Pan zasady etyki na które się Pan powołuje, to już dawno blog pani RRK powinien był wylecieć z hukiem z tego salonu, do czego bynajmniej nie namawiam. Zbyt długo byłem świadkiem tzw. kneblowania, żeby teraz najmniejsze nawet przejawy kneblowania popierać. Fakt, że nie otrzymuje Pan setek listów ze skargami na RRK, świadczy jedynie o wyrozumiałości czytelników jej tekstów, którzy może po prostu znają również teksty Kaczmarka.
2. Natomiast jako modus vivendi, w kwestii pana nowego33, proponuję natychmiastowe odblokowanie konta i pozostawienie zapaśników samym sobie, niech się zetrą i wykrwawią skoro najwidoczniej sprawia im to przyjemność. A na ewentualne skargi RRK typu "Proszę Pana, proszę Pana on się bije" najlepiej nie odpowiadać albo napisać krótko "no to się nie zaczynaj, a poza tym jak on się bije to Ciebie nie boli."
- @nowy33
Dopiero teraz zauwazyłam, dzięki giz3 miasto tego bana.
Kolejny blog , po nie.z.po zablokowany z donosu RRK.
To juz jest jak epidemia .
Treści, jakimi mnie sie raczy, a które podrzucam p.Krawczykowi, nie robia na nim wrażenia.
Więcej, uważa ubliżanie mi za "zgodne z ogólnie przyjetymi normami".
Przestałam zgłaszać te teksty, po prostu je sobie kopiuję.
Trzymam na takie okazje.
Relatywizm moralny administracji saloon 24 jest po prostu porażający.
Prosze pisać dalej.
Teksty sa zawsze swietne.
pozdrawiam serdecznie
- Panie Radosławie,
jak dostrzegam nowy33 to furiat:) działający w afekcie. Zawinił - fakt
Ale biorąc pod uwagę okoliczności, myślę,że należy mu sie odrobina wyrozumiałości:).
Zatem z pełnym przekonaniem, dołączam się do poręczenia JWP Xiężnej.
Jednak szkoda byłoby pozbywać się z naszej społeczności osoby tak sprawnie posługującej się polszczyzną.
pozdrawiam
http://polonia.wikia.com
Do wrzucenia na blogspocie
OdpowiedzUsuńalbo do posty
albo
jako widget na marginesie
<script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/javascripts/widget.js?p=550,400,true,true,true,def"></script><noscript><a href="http://www.wykop.pl/">wykop.pl</a></noscript><script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/widgetdata/co/tg=wodzianna/50/Wodzianna"></script><script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/widgetdata/co/do=salon24.pl/50/Saloon24"></script>
Na pasku nawigacyjnym ma być węźszy
OdpowiedzUsuń<script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/javascripts/widget.js?p=250,400,true,true,true,def"></script><noscript><a href="http://www.wykop.pl/">wykop.pl</a></noscript><script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/widgetdata/co/tg=wodzianna/50/Wodzianna"></script><script type="text/javascript" src="http://js.wykop.pl/widgetdata/co/do=salon24.pl/50/Saloon24"></script>
Mam nominata w ciemnych okularkach, co to dopiero wlazł cichaczem tylnymi drzwiami od zakrystii na WordPress.
OdpowiedzUsuń